Mamy ławeczkę. Nareszcie jest! Pomyśli kto: "Wielkie mi halo". Na szkolnym dziedzińcu jest ich sześć. W dodatku wszystkie odmalowane. – Tak, ale ta jedna niezwykła. Niby tak jak tamte: trzy sztachety pod cztery litery i trzy na opacie pleców, a jednak na jednej z desek wygrawerowany mosiężny, profesjonalnie wkomponowany (brawo panie Kazimierzu) napis: ŁAWECZKA TUWIMA.
Wtorek (27 października) – Dzień Patrona Szkoły Podstawowej w Kobylinie. Aura przyjemnie jesienna. Co przerwę wiersze Tuwima, uczniowskie aranżacje (przygotowane pod okiem pani Marioli Spruty), piosenki pióra poety. Wesoło. W centrum ONA, a jakże – ławeczka.
To co, że pomysł wtórny, bo na Piotrkowskiej w Łodzi stoi ładniejsza z rzeźbionym pisarzem. Nasza wyobraźnię pobudza. Tuwima nie widać. Siedzący sam go tworzy. W najgorszym razie po prostu odpoczywa. A szuka wytchnienia w miejscu niezwykłym. Wystarczy przywołać najbliższą historię: kościół ewangelicki, pastorówka, przemieniona w przedszkole, szkoła...
Ławeczka
W miejscu, gdzie kiedyś przedszkolna góreczka,
stanęła po latach Tuwima ławeczka
pod lipą, jak chciałby wcześniejszy poeta.
Leżała na ławce wczorajsza gazeta.
W niej przeszłość przepadła, historią się stała
jak lokomotywa, co jeździć przestała
- ta ciuchcia drewniana, po niej ni śladu,
a stała obok góreczki tej spadu.
Wrośnięta w trawę, która wyrosła
wcześniej, na zgliszczach dawnego rzemiosła.
Ciesiółka luterska dumnie tu trwała,
o niej ta wieża, zapomnieć nie chciała.
- Przysiądź na ławce, podumaj z Tuwimem
i pomyśl, że wszystko w życiu przeminie.
Łukasz Janura