I miejsce Heiler Roland Niemcy 12,31 m
II miejsce Roszczak Czesław Polska 11,53 m
III miejsce Vidmajer Adi Slovenia 11,10 m
Pozostałe konkurencje odbywały się na stadionie. W pierwszym dniu
zawodów odbył się rzut młotem. Dla mnie był właściwie konkurencją
testową, ponieważ dzień wcześniej przylecieliśmy do Madrytu i nie było
czasu na zorientowanie się ile czasu zajmie dojazd z hotelu do stadionu.
Start do tej konkurencji był już o godz. 10.00. Okazało się, że z
hotelu należy wyjechać już o godz. 7.00. Dojazd metrem trwał 45 minut, a
do tego na 40 minut przed startem należy się zgłosić w call roomie.
Pogoda była nienajlepsza. Po rozpoczęciu konkursu zaczął padać deszcz i
koło do rzutu zrobiło się śliskie, co nie sprzyjało uzyskaniu dobrych
wyników. Nawet faworyt tej konkurencji - Esko Palaviainen z Finlandii
zajął dopiero 3 miejsce z wynikiem 38,29 m. Czesław Roszczak zajął 6
miejsce z wynikiem 31,16 m, a praktycznie pierwszych 4 zawodników było
poza zasięgiem obecnej formy Roszczaka. Uzyskany wynik już w pierwszej
kolejce pozwolił zakwalifikować się do ścisłego finału. Oczywiście
sędziowie nie stanęli na wysokości zadania. Nie było na bieżąco
informacji o uzyskanych wynikach, a przy rzutach finałowych zrobili
zamieszanie z kolejnością rzucania. Już po pierwszej konkurencji
odniosłem nienajlepsze wrażenie o organizacji zawodów. W trzecim dniu
odbył się rzut dyskiem. Pogoda była wietrzna i naszej grupie przypadło
koło do rzucania z wiatrem, a do tego tuż przed konkursem spadły mi
okulary i wypadło z oprawy szkło, którego nie mogłem powrotnie włożyć.
Trochę ten incydent mnie zdenerwował i do tego doszedł pierwszy rzut,
który był nieudany. W drugim rzucie mimo poprawnego wykonania
technicznego wynik fatalny 26,69 m! Okazało się, że po 2 kolejkach
jestem na 9 miejscu i nie zakwalifikuję się do ścisłego finału.
Postanowiłem 3 rzut oddać z miejsca i uzyskałem 32,01 m, co uplasowało
mnie na 4 pozycji. W finale już rzucałem z obrotu, ale okazało się że
nie poprawiłem tego wyniku. Wiatr dusił dysk do ziemi i w ogóle nie
chciał lecieć /Okazuje się, że tylko Kamilowi Stochowi wiatr w plecy nie
przeszkadza/. Szkoda tylko, że nadal nie rzucałem z miejsca, bo w ten
sposób można było powalczyć przynajmniej o brązowy medal /wystarczyło
rzucić ponad 34,66 m/. Po dniu odpoczynku start już w ostatniej czwartej
konkurencji. Rzut ciężarkiem już przy słonecznej pogodzie i 12
stopniach na plusie. Rzuty próbne poprawne. Jeden nawet w granicach
16,50 m świadczy o tym, że można powalczyć o medal. Pierwszy rzut w
konkursie nieudany. Drugi rzut na odległość 13,13 m plasuje mnie na 5
miejscu i zapewnia pewny ścisły finał. Już w trzeciej kolejce pragnę
wykonać rzut medalowy, ale to się nie udaje. Rzut spalony. Pierwszy rzut
finałowy też nieudany. A czołówka ustabilizowała się na poziomie ponad
16 m. W czwartej próbie uzyskuję 14,87 m i mijam zawodnika Anglii
Barkera, który zajmuje 4 miejsce wynikiem 14,76 m /a miał już w tym roku
wynik 17 m/ i zostaje ostatnia próba. Oczywiście myślę o tym, aby
rzucić w granicach 16,50 m bo taki wynik może przynieść sukces. Niestety
ciężarek został przeciągnięty za pole rzutów i mimo dalekiej odległości
jest rzutem spalonym. Wygrywa Niemiec Guenther Fandrich wynikiem 16,22
m, drugi jest Slovenin Adi Vidmajer wynikiem 16,19 m, a trzeci Fin
Esko
Paliaviainen 16,11 m /niespodzianka był faworytem/. Okazuje się, że
zabrakło trochę szczęścia sportowego. Ale srebrny medal Halowych
Mistrzostw Europy został do Łagiewnik przywieziony. Oczywiście nie
zostałby zdobyty, gdyby nie było znaczącej pomocy finansowej ze strony
Starosty Krotoszyńskiego Stanisława Szczotki i Burmistrza Kobylina
Tomasza Lesińskiego. Za to wsparcie pragnę serdecznie podziękować. A
mnie pozostanie teraz przygotować się do Mistrzostw Świata, które we
wrześniu odbędą się w Maladze /Hiszpania/.
Czesław Roszczak